Ob贸z we wsi Byczki; 51掳13'2.06"N, 29掳52'46.88"E 01.10.2010, godzina 6 Chata przy p贸艂nocnym posterunku
Jurii kaszln膮艂 ci臋偶ko i otar艂 wierzchem d艂oni usta z krwi t艂umi膮c przekle艅stwo.
- C贸偶, Konowa艂 zna si臋 na swojej robocie, lekarz z niego nie byle jaki, ale nie oszukujmy si臋, z pustego i Salomon nie naleje. Warunki s膮 takie, 偶e podstawowym 艣rodkiem zar贸wno znieczulaj膮cym jak i odka偶aj膮cym jest w贸da. Weso艂o, co? Banda偶e ma, jakie艣 ig艂y i nici do zszywania te偶, ale wojskowy szpital polowy jest lepiej wyposa偶ony. Jak komu艣 dzieje si臋 du偶a krzywda, tak jak waszej kole偶ance, to c贸偶, jest kilka wyj艣膰. Mo偶e wyliza膰 si臋 szybko i sko艅czy膰 z kolekcj膮 paskudnych blizn, mo偶e zosta膰 u Konowa艂a na oku na d艂u偶ej, a mo偶e te偶 okaza膰 si臋, 偶e trzeba b臋dzie ni膮 st膮d wynie艣膰. A wtedy albo do I艂ownicy do Skalpela, albo do jajog艂owych do Nowosie艂ek, albo do posterunku wojska do Starych Soko艂贸w. O ile nie ma jakiego艣 wyroku za morderstwo czy co艣 to jak j膮 w Kijowie posk艂adaj膮 to odsiedzi par臋 miesi臋cy i tyla... Ale my tu mo偶emy gdyba膰, a wszystko w r臋kach Konowa艂a. - ponownie kaszln膮艂 opluwaj膮c pod艂og臋 deszczem kropelek ciemnej krwi. - Kurewstwo, nawet w贸dy si臋 napi膰 nie mog臋, bo bym mnie to do grobu pos艂a艂o... - to powiedziawszy zamilk艂 pogr膮偶ony w raczej marnym nastroju.
Min臋艂a mo偶e chwila a w drzwiach domostwa stan膮艂 jeden ze Stalker贸w, kt贸ry za waszego przybycia pilnowa艂 posterunku. S膮dz膮c po jego minie przynosi艂 jakie艣 dobre wie艣ci. Wra偶enie to pot臋gowa艂 fakt, 偶e w r臋ku 艣ciska艂 kr贸tkofal贸wk臋.
- Ma艂a wy偶yje. Pr臋dko na nogi nie stanie, sporo krwi straci艂a, ale ze 艣wiata nie zejdzie. Medyk jeszcze si臋 ni膮 zajmuje, ale Oleg zaraz przyjdzie. No i, witajcie w Zonie...
Na to kiwn膮艂 wam na po偶egnanie r臋k膮 i odszed艂. Szaro艣ci nieba powoli ja艣nia艂y, ch艂贸d poranka by艂 co raz mniej dotkliwy, z dworu dochodzi艂y echa rozm贸w wstaj膮cych po nocy Stalker贸w.
|